Wednesday, February 4, 2009

24 GODZINY SLODKIEJ BEZTROSKI W KERALI

Witam i o zdrowie pytam. Ruszamy dalej ku naszej misji nadrabiania zaleglosci z naszych indyjskich wojazy...
Jak juz Les rubasznie opisal w swoim felietonie ponizej, Kerala byla nasza jedno dobowa transformacja z "bidujacych" i grosza liczacych "plecakowcow" w spontanicznych "milionerow"... Taki maly prezent dla calej czworki na ten nowy rok... Caly dzien wydawalo sie nam, ze zamienilismy sie z kims zyciem. Dwa dni budzetu do tylu ale bylo warto!





Do przystani w Allepey skad w rejs wyrusza dziennie kilkadziesiat turystycznych lodzi dotarlismy z Cochin autoryksza. Zamiast poszwedac sie po okolicy, popytac i powalczyc o cene (w Indiach tak jak i w krajach arabskich targowanie sie o cene jest szeroko rozpowrzechnionym zwyczajem), trafiamy na poklad dwupietrowej lodzi, z tarasem widokowym, salonem z tv i dvd, sypialniami o luksusie nieporownywalnym z jakakolwiek z kwater w dotychczasowej podrozy a na dodatek z wlasnym szefem kuchni specjalizujacym sie w daniach wegetarianskich i wlasnym kelnerem... No chyba nie musze dodawac ze zdecydowalismy sie na te wlasnie lodz w mgnieniu oka.
Wyprawa wzdluz backwaters przeszla nasze najsmielsze oczekiwania. Pamietam jak dzis smsa do rodzicow rozpoczalem od slow: "jestem w najpiekniejszym zakatku na swiecie"... Palmy kokosowe, rajskie krajobrazy, gesta zielen, barwnie upierzone ptaszyska, urzekajace przybrzezne wioski... I ten zachod slonca... Nie to nie sen, to nieprawdopodobna Kerala.







Niemal 24 godziny pod haslem slodkiej beztroski. Po drodze, wygrzewajac sie na sloneczku, mijamy innych "wybrancow", ktorym dane bylo zakosztowac w odrobinie luksusu. Wszyscy machaja do siebie chyba w lekkim niedowierzaniu, czy my naprawde tutaj jestesmy i czy mogloby byc gdziekolwiek piekniej niz tu?... Cod miod i powidlo.



Lunch, kolacja i sniadanie byly kulinarnymi dzielami sztuki! Orientalnie przyprawione buraczki, kapustka, cieciorka, wszystko absolutnie wysmienite, delicje, delikatesy, poludniowa kuchnia Indii o tylu smakach. Znow czujemy sie jak w wegetarianskim niebie. Poza fasolowka mojej mamuni, pierogami ruskimi babci Jozi i bozo-narodzeniowa "moczka" z Jabloniowej nigdy w zyciu nie jadlem takich lakoci jak w Indiach!





Nazajutrz po "kolysanym" spaniu lekko lub nawet bardziej niz lekko rozczarowani zegnamy sie z sympatyczna zaloga. W kilka minut decydujemy sie na calodniowy prom wycieczkowy do Kollam zamiast planowanego autokaru. W ten sposob delektowac sie malowniczymi backwaters mozemy przez caly dodatkowy dzien.





Backwaters w Kerali to nasza oficjalna pierwsza propozycja na miesiac miodowy mojej siostry sister Rumianej Kamili Davili i jej Ronalda.

4 comments:

Unknown said...

Ale se sobie krezusy zrobily wycieczke, no i super a co!? Zachody slonca sa intrygujace nieprawdopodobnie.Czy to naprawde tak wygladalo jak na fotkach?
Pozdrawiamy wszystkich uczestnikow eskapady i Jadziadzie :-)

Unknown said...

jezzzu no czytam i nie wierze no i tak sobie pomyslalam ze to mi pachnie miesiacem miodowym ale ci!jeszcze nie podejmujemy decyzji czekamy na top 10 beda punkty jak nic i glosowanie!bajkowo macie oh bajkowo co wy bidoki zrobicie po powrocie?chyba zaczniecie zbierac na nastepna taka wycieczke!to sie nie da onaczyc w lepie!

Jadziadzia said...

Raaany jakie mam "tyły"!
Przem i Les dzięki za te magiczne opowieści. Czytając Waszego bloga zanurzam się w nim całkowicie i przez chwilkę mam okazję być razem z Wami w tych fantastycznych miejscach!
Rumianku, ta propozycja na miodziowy miesiąc jest nie do odrzucenia! Póki co jestem za, ale poczekajmy na dalszy ciąg wydarzeń :-).
Całuję mocno :-). Jadziadzia!

Anonymous said...

Wiem, ze sie troche tutaj spóźniam blogowo ( z jakiś miesiąc :) i w sumie widzielismy sie po Waszej keralańskiej wyprawie, ale chciałbym jeszcze raz powtórzyć, że Kerala to najpiekniejsze miejsce jakie widzialem. Ach, chcialo by sie zamieszkać tam na kilka miesięcy i poeksplorować Gods own country jak to trafnie nazywają to miejsce. Ach moze kiedys...

ps zdjecie waszej czworki na milionerkiej lodzi wstawie sobie w ramki jak wrocicie