Karolakarolakarola upomniala i poskutkowalo... Koniec leniuchowania kochani...WRACAMY!!! Przede wszystkim spoznione, najcieplejsze noworoczne zyczenia dla wszystkich razem i kazdego z osobna, zeby zdrowo bylo, radosnie z usmiechem od ucha do ucha, co by wena i entuzjazm nigdy nie opuszczaly i co by milosnie, slicznie, cudnie i paradnie sie dzialo...
Opowiadanie o Varanasi odkladalismy z Lesem "na potem" juz bardzo dlugasno... Nowy Rok zapukal w nasze progi i od wizyty w basniowym Varanasi, minely juz dobre tygodnie. Paradoksalnie, przy kolosalnym wrazeniu jakie to miasto na nas zrobilo, do opowiadania o nim zabieralismy sie jak "sojki za morze"...
To mesmeryczne, swiete dla Hinduistow miasto, lezy nad Gangesen, do ktorego brzegow prowadzi ponad 80 ghat. Zanurzone w gestej mgle, Varanasi nabiera dodatkowo bajkowej, zwiewnej, enigmatycznej atmosfery. Niczym miasto "na niby"... Tutaj doswiadczamy Indii w pelnym, niemalze encyklopedycznym wymiarze. Spacerujac godzinami chloniemy sceny z zycia codziennego, bo na ghatach obserwowac mozna rytyne Hinduskiego dnia, w najprzerozniejszych jej aspektach.
Jak tu gwarno i kolorowo! Stosy prania, w tym najbarwniejsze sari, z pedantyczna precyzja rozwieszane sa do wysuszenia, dzieciaki graja w ulubionego krykieta, jakis szkrab "puszcza" latawca, ktos korzysta z pachnacych olejkami masazy ajuwerdyjskich, ktos inny z polowych uslug fryzjersko-golarskich, amatorzy jogi przybieraja kolejne skomplikowane pozycje, fakirzy-asceci przyodziani w pomaranczowe szaty (tutaj zwani saddhu), zaklinacz wezy probuje zwabic uwage turystow, ktos medytuje, jeszcze ktos inny praktykuje "smiechoterapie"... Pomiedzy tym wszystkim wszedobylskie krowy ma sie rozumiec! Fascynujace! Caly pierwszy dzien spedzamy wlasnie spacerujac i podziwiajac niepowtarzalna lokalna aure. Ciary!
Varanasi jest ponadto najwazniejszym punktem hinduistycznych pielgrzymek. Codziennie do ghat przybywaja tysiace wiernych z calych Indii by uczestniczyc w religijnej ceremonii puja, obmyc sie w swietym Gangesie czy tez towarzyszyc bliskim zmarlym podczas rytualu kremacji, ktory tu nad Gangesem, jak wierza wyznawcy Hinduizmu, przerywa cykl reinkarnacji.
Nasza wyprawa o wschodzie slonca barka rzeczna wzdluz Gangesu, byla jedna z takich chwil, ktore zapamietam bardzo wyraznie chyba na cale zycie. Nieporownywalne z niczym innym emocje... Zadne inne miejsce na ziemi nie budzi sie z nocy w taki sposob. Orient w pelnej krasie, suto zakrapiany kolorami, ze szczypta obowiazkowej mgly i urocza kakafonia ruchliwych ghat. PIEKNOSCI!
Varanasi zachwycilo takze architektonicznymi "cackami" wzdluz ghat, w postaci palacow, swiatyn i innych budynkow w wiekszosci ufundowanych przez Maharadzow roznych indyjskich stanow a nawet Nepalu. Atrakcji co nie miara z mnostwem przytulnych kafejek i restauracyjek, piekarni, szkol jogi, muzyki (w tym gry na sitarze) i jezyka Hindi. Ostatnia kolacje po rubasznym i kwiecistym w slowa wprowadzeniu przez wlasciciela restauracji (troszke a la Boguslaw Kaczynski, tyle tylko ze o kulinariach...), spozylismy przy dzwiekach klasycznej muzyki hinduskiej na sitar i table, granych na zywo. Uczta dla podniebienia i uczta dla ucha!
Zaledwie 3-dniowa wizyta w Varanasi stala sie punktem kulminacyjnym chyba calych naszych wojazy po Indiach. Jesli kiedys w jakichs przedziwnych okolicznosciach przyrody dane Wam bedzie odwiedzic Indie tylko na kilka dni wybierzcie wlasnie mgla otulone niepowtarzalne Varanasi...
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
4 comments:
A u nas choiny biale czapy przywdzialy -10 a gdzies w Polsce i -25 bylo.To dla Was dla ochlody te wiesci zimowe.Mamy nadzieje ,ze choc rzeka Ganges jest Ganga boginia oczyszczenia nie odwazyliscie sie napic tej wody!?teskniace serdecznosci od rodzicow
"Kolorowe kredki w pudełeczku noszę
Kolorowe kredki bardzo lubią mnie
Kolorowe kredki kiedy je poproszę namalują wszystko to co chce".
Jesteście w tej chwili posiadaczami takich kredek i malujecie nam przecudnej urody portrety niesamowitych ludzi, widoczki, pejzaże no i Wasze "sczaskane" twarze :-). Myślę jednak, ze jak trzeba nam będzie to i te same kredki tudzież ołówki "... namalują domek i na płocie kota
i wesołe słonko na pochmurne dni
a gdy w kosmos lecieć przyjdzie mi ochota
prawdziwą rakietę namalują mi".
Tak mi jakoś śpiewnie tego wieczora :-) i już widzę Cie Przem jak tam nucisz pod nosem tą piosenkę z dzieciństwa...
Jak zwykle ściskam najmocniej jak się da! La gros reine Jadziadzia :-)))
Ach nie moge sie nie odniesc do wpisu Jadziadzi, bo piosnka z dziecinstwa przywolala inne z tego okresu wspomnienie! Podstawowkowo zahaczylam jeszcze o stare dobre czasy i przez skrawek kariery uczennicy chodzilam do szkoly pod wezwaniem niejakiego pana Gagarina. Mielismy hymn na ta czesc i okazje, ktorego linijke przez chor fartuszkow spiewana zacytuje "szkolna lawka jest moja rakieta"! Ech lezka w oku - to byly czasy ;) Wyroslam raczej na kosmite niz kosmonaute, tak czy inaczej teskno do Gwiazd - ach ciesze sie ciesze, ze znow moge na was patrzec i was poczytac :)
Karolakarlakarola <3
Hmm.. Wyobrazcie sobie teraz Agnes, od przeszlo dwoch godzin urzeczona, z rozdziawiona buzia siedzi - zamiast pracowac w skupieniu - podziwia, wzdycha, smieje sie i ma po prostu ciary z powodu tresci i zdjec zamieszczonych na tym blogu! Fakt, nie bylo mnie tu chwile, a Wy w tym czasie chloniecie cuda Swiata. Ach! ! !
Mam juz pare typow na tapetke w kompiku z Waszych wlajazy :) No i podziwiac to, co Wy mi sie marzy..
Buziaki z zasniedzialego Krakowa :)
Agnesa
Post a Comment