Monday, October 20, 2008

PLYWANIE SYNCHRONICZNE I KOC Z PAWIEM



Haszemickie Krolestwo Jordanii, jak oficjalnie zwie sie to panstwo, pozarlo spore ilosci naszych podrozniczych funduszy (Dinar Jordanski jest silniejsza waluta od Dolara i Euro!) a pozostawilo duzo mniej w naszych sercach niz fantastyczny Egipt.
Patrzac przez pryzmat wielu aspektow naszego tygodniowego pobytu w kraju Krola Abdullaha II-go i jego zony Ranii (ktorych wizerunki przyozdabiaja budynki nawet najdrobniejszych uliczek), smialo moge stwierdzic, ze Egipt jest nieporownywalnie atrakcyjniejszym, tak zabytkowo jak i finansowo, miejscem do podrozowania. Choc goscinnie bylo podobnie (nacje arabskie wioda bezsprzeczny prym w tej kwestii), prazone orzeszki o tysiacu i jednym smaku smakowaly jak nigdzie a kapiel w Morzu Martwym okazala sie "najfajowniejsza" z frajd swiata, to czesto powiewalo lekka nuda...Brakowalo urokliwych kafejek, miasta ukladaly sie do snu wczesniej niz my a nawet sama stolica Amman(poza imponujacym zbiorem afrykanskich i azjatyckich dziel w Narodowym Muzeum Sztuki)niczym na kolana nie powalila... Troszke bez charakteru i duszy sie nam "wojazowalo" po Jordanii choc bylo kilka smakowitych wyjatkow.



Kapiel w ekstremalnie zasolonym Morzu Martwym, najnizszym punkcie na kuli ziemskiej, przedluzyla nasze zycia o dobrych kilka tygodni. Smialismy sie do rozpuku przybierajac najrozniejsze pozycje w morzu, w ktorym nie da sie utonac. Konkurencja w dyscyplinie plywania synchronicznego i figurowego byla zacieta:-)))



Calodniowa wyprawa do Petry przeszla nasze najsmielsze oczekiwania. Bezwzglednie zasluzone miejsce wsrod siedmiu cudow swiata! Najslynniejszy obiekt-Skarbnica powolutku wylania sie z tunelu skal i kamieni i momentalnie urzeka swym zniewalajacym pieknem...



Podczas krotkiej wizyty na gorze Nebu, wszyscy otrzymalismy smsy tresci:
"UPAJAJ SIE ZAPACHEM JASMINU, ZAKOSZTUJ W OLIWKACH, WITAJ W PALESTYNIE"... SMSa natychmiast zachowalem w telefonie.
Portowe miasto AQABA (taka jordanska Kalwaria tylko zamiast mebli wszedzie sklepy z poscielami i poduchami:-) lezalo w bardzo ekscytujacym punkcie gdzie do granic z Izraelem i Arabia Saudyjska jest juz tylko przyslowiowy "rzut beretem"...



Pomimo wywindowanych cen zakupy kusily...Na dawno juz wycofane z obiegu banknoty irackie z podobizna Saddama Husseina co prawda sie nie skusilismy ale jako pamiatke z Jordanii zafundowalismy sobie z Leslawem do mieszkania arcy-kiczowata pluszowa narzute z gigantycznym pawiem w rozowych kwiatach. Wodewil, kabaret i cyrk w jednym, to byla milosc od pierwszego wejrzenia!
Na koniec mam nadzieje, ze pierwsze pocztowki juz dotarly, wszystko bedzie sie odbywalo rotacyjnie i na kazdego przyjdzie pora obiecujemy, w koncu to nasz pierwszy miesiac dopiero... I jako ostanie post scriptum chcialem serdecznie podziekowac naszej one and only la reine de la Pologne Jadzwidze, panu dziejowi Pitrusiowi Panowi i moim rodzickowm za komentarze bo reszta jak leniuchowala z komentarzami tak dalej leniuchuje. Ale wstyd, a my sie tak staramy zeby bylo ladnie, kolorowo, powabnie... A reszta tak nic... No dam Wam jeszcze jedna szanse... Dzis wieczorem lecimy do Indii wiec nastepny mini-para-felieton juz z glebokiej Azji.
Przemyslaw nadal upojony Kairem XXX

3 comments:

Jadziadzia said...

Po 30-tu latach życia doczekałam się w końcu pływającego Przemysława! Warto było tyle czekać, nie sądzicie??? Lesław i woda też ładnie wypadły :-). J.

Jola Shahid`ka said...

My chyba na niewlasciwym kontynencie zyjemy - deszcz,plucha ,slota .. A tam prosze;plaza ,slonce, woda i nawet utopic sie czlowiek nie da rady!

Lola said...

Też się kiedyś kąpłam w morzu zupełnie martwym. Obok mnie przepłynął nawet... Wieloryb? Widać było wystający brzuch, chlupoczące stopy i dym z papieroska ;)