Friday, June 12, 2009

O SWICIE I ZMIERZCHU - TRIADA W ANGKORZE



Pochlonawszy kilogram grzesznie-slodkich liczi w autobusie do Siem Reap, docieramy do punktu kulminacyjnego naszej eskapady do Kambodzy a moze i nawet calej 5-cio miesiecznej perypetii z Azja Poludniowo-Wschodnia... Panie i panowie, ladies and gentlemen, mesdames et monsieurs, pane a panove przed nami trzy dni odkrywania, delektowania sie, kontemplowania, podziwiania i upajania sie slynnymi swiatyniami w Angkorze. I tutaj moznaby kwieciscie pisac i pisac, wiersze klecic i poezje wyspiewywac w najlepszym wroclawskim wydaniu ale prawda jest, ze zadne slowa nawet w polowie nie oddadza naszego zachwytu.





Podczas pierwszego dnia wytrwale podrozujac na rowerach (21 kilometrow!!!) odwiedzilismy zaledwie garstke glownych swiatynnych obiektow, wszystkich za to monumentalnie urodziwych w pieknej lesnej scenerii.





Poza "glowna bohaterka" pompatyczna swiatynia Angkor Wat - jeden z cudow swiata - najwieksze wrazenie wywarla na nas misterna Bay On z wyrzezbionymi w murach twarzami bostw i samego krola oraz Ta Phrom, porosnieta dzunglowa polacia, z zapuszczonymi w murach korzeniami drzew, swiatynia, ktorej unikatowa prezencja posluzyla jako tlo i scenografia do kilku hollywoodzkich produkcji.









Posileni swiezymi ananasami wracamy otuleni zachodem slonca przy dziwacznych niemal elektronicznych dzwiekach blizej niezidentyfikowanych insektow, ktorych wokalne decybele przekraczaly kilkakrotnie mozliwosci ich slynnych "kuzynek" cykad...
Wschod slonca nastepnego dnia przerosl nasze najsmielsze oczekiwania i modly o sprzyjajaca aure. Chyba bardziej spektakularnie, dramatycznie i fotogenicznie nam sie niebo nie moglo zaprezentowac. I te dziarsko przedzierajace sie przez nie pierwsze promienie slonca padajace na slynne na caly swiat majestatyczne mury Angkor Wat. Do tego kubek swiezo zaparzonej kawy w jednej rece, aparat w drugiej i stad takie wlasnie pozwole sobie zauwazyc nieskromnie foto-perelki.





Uwielbiam wschody slonca chyba jeszcze bardziej niz zachody. Ostatniego dnia wybieramy sie wlasnie posileni zdrowa dawka zakupow i lampka martini z liczi (narodowy owoc khmerski) admirowac slonce ukladajace sie do snu przy wspomnianej wczesniej Bay On gdzie nadal wydaje sie nam, ze odglada nas tysiace twarzy wkomponowanych kunsztownie w sciany obiektu. Kolorystyka, cienie, odcienie, finezyjna paleta barw...









Miejsce jak to, to marzenia, ktore sie spelniaja. Miejsce, gdzie zyczenia wyszeptane z goracym sercem, jak w ukochanych "Spragnionych Milosci" zapewne sie ziszcza...



Kambodza zaskoczyla nas pod wieloma wzgledami, frapujaca kraina, niepodobna do zadnego innego z naszych przystankow. Tym razem czasu i finansow starczylo na pospiesznych 10 dni ale pewnego pieknego dnia pojawimy sie tutaj znowu by zadziwic sie pewnie jeszcze bardziej...

5 comments:

Unknown said...

Angkor Angkor marzy mi sie tam wrocic i dobrze, ze znowu mozna poczyatc Wasze wspominki...

A za to, ze pojechaliscie do Birmz macie u mnie wielkiego minusa - mialem byc tam pierwszy :(

pozdrawiam i czekam na ciag dalszy...

Unknown said...

a mnie sie marzy pojechac tam po raz pierwszy. Czytajac Wasze barwne opowiesci i kwieciste opisy Przemyslawa chcialoby sie natychmiast przeniesc w tamtejsze zakamarki swiata. Jak narazie to Wam jest dane poznawanie i upajanie sie nowinkami i ciesze sie z tego niezmiernie bo dzieki Waszym relacjom czasem ma wrazenie ze jestem tam z Wami. Sciskam mocno i czekam na wiecej, a w szczegolnosci Przem na bardzo obfita dokumentacje z Nowej Zelandii - ciagle przeze mnie nie zdobytej...

Jadziadzia said...

Kambodża! Do tej pory ta nazwa wywoływała u mnie gęsią skórkę ze względu na swego rodzaju "dzikość". I powiem Wam, że chyba dalej ta ciara pozostanie, ale teraz tylko i wyłącznie za sprawą Waszych opowieści o Angkor, tak magicznym miejscu. Thk.
Uwielbiająca Was Jadziadzia :-)

Unknown said...

Az sie boimy czy po powrocie rozpoznamy w Tobie dawnego Przema.Co raz nas zaskakujesz.Czy policzyles te wszystkie wschody slonca(nigdy nie byles rannym ptaszkiem)a ta jazda na rowerze 21 km!WOW!?Miejsca magiczne.najwieksze wrazenie wywarly na nas te niesamowite drzewa!!usciski i buziaki dla dzielnych podroznikow

Unknown said...

wlasnie otworzylam buzie i nie moge jej zamknac z wrazenia!no i ile jeszcze bedzie takich miejsc o ktorych powiem ze koniecznie nastepne wakcje te w 2010r :> spedzimy w tym o to wlasnie kraju:)zabraknie mi chyba dni wolnych...co sie dzieje ale co zrobic jak swiat taki piekny i interesujacy?ah wasz blog bedzie nam sluzy jako poradnik wakacyjny gdzie sie udac, co zobaczyc, gdzie zanocowac i co zjesc bomba! ah punktow tez sie juz nie moge doczekac, powinniscie opublikowac caly ranking:)