Thursday, May 14, 2009
NIE TYLKO BUTY W HOI AN...
Przemyslaw opozniony niebagatelnie w relacjach z Wietnamu. Gdzie my to bylismy ostatnio... Hmmm... Ach pora na najbardziej luksusowa i ekstrawagancka podroz z Hanoi do Hoi An nocnym pociagiem jak z globtroterowej bajki. Pachnaca posciel, przytulny drewniany przedzial, komfortowe lozko i nawet uwaga uwaga... lampka nocna. Taka mialem mine po wejsciu do naszego przedzialu...
Hoi An poza cudowna atmosfera okazuje sie byc azjatycka stolica krawiecko-obuwnicza. Kazde wdzianko, kazda tekstylna zachciewajka, kazdy wymarzony ciuch, kamizelka, ponczocha czy balowa suknia z falbanami, fredzlami i cekinami... Wszystko jest do zorganizowania w tym zakupowym raju na ziemi. Wszelkie fasony, rozmiary i bardzo negocjacyjne ceny. My na nowe laszki co prawda sie nie skusilismy ale za to z trudem dochodzilismy do racjonalnego wniosku, ze nie mamy miejsca na 12 nowych par butow w naszych i tak juz w szwach pekajacych plecakach, wiec zdecydowac musielimsy sie tylko na jedna pare kazdy... Najbarwniejszy wybor szalonych, pojedynczych, unikatowych obuwniczych perelek w sam raz na styl naszych niepokornych szaf. Wybrane pary mialy juz swoje 5 minut na blogu, kilka "postow" ponizej... I za aprobate przy okazji dziekujemy.
Nastrojowa miescinka okazuje sie byc takze architektonicznym cackiem. Kameralne uliczki, papierowe lampiony we wszelkich odcieniach teczy, swiezo - zielone uliczne targowisko, smakowite i smakowicie zaaranzowane "wnetrzarsko" jadlodajnie i bary - "niejednorodna mieszanina" stylow japonskiego, chinskiego i wietnamskiego. Odkurzone retro. Wszystko to nad rzeka, co rokrocznie rezydentom Hoi An plata figla roznej wielkosci powodziami.
Szwendamy sie po zacisznych swiatyniach, domach kultury, miniaturkowych muzeach a i odwiedzamy jeden z najstarszych domow rodzinnych w Hoi An gdzie obecna gospodyni (przedstawicielka juz siodmego pokolenia pod tym samym adresem!) oprowadza nas po skromnych izbach opowiadajac o "starych dziejach"...
Dynamicznie acz ze zdrowa doza luzu zyje sie mieszkancom Hoi An. Podobnie mieszkalo sie i nam podczas naszej kilkudniowej wizyty w tym czarujacym miejscu. Hoi An prosze skatalogowac do szufladki z napisem "miejsca, w ktorych zostaje sie na duzo dluzej niz to bylo zaplanowane". Ach bedziem tesknic...
P.S. Znowu za sekcje ozywiona komentarzowa pora chylic czola. Kochani spisujecie sie na medal, kilka osob jednak zaginelo chyba w wirtualnej przestrzeni. Pani Aneto ja tu ramiona do gory trzymam zawziecie a tu ani komentarza od tygodni... A co z Gosia i Arkiem sie dzieje? Pochlonieci stolycowa gonitwa? A propos stolycy czy pan Robert i pani Karolina tez podruzuja z nami? Korzystajac z okazji i na blogu sciskam solenizanta ulubionego pana kolege Askaniusza a Was wszystkich rjebjaty nie smialo prosze o sobotniego smska popierajacego Armenie bo ja po raz pierwszy od 1983 nie moge w eurowizyjnej zabawie brac udzialu na zywo... Nic a nic zatem nie sugerujac (Armenia) zycze milego ogladania... Alez prywatnie sie zrobilo w tym moim post scriptum. Mowilem, ze do "tablicy" zaczne wywolywac...
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
6 comments:
Ciufcia niczego sobie prawie jak w Orient Expresie ,ponoc i kwiatek byl we flakoniku a co!!
Dzieki za kartke i pozdrowienia, sciskamy za Was kciuki. Na biezaco (prawie) sledzimy Wasza podroz. Caluski.
Zbyszek i reszta.
No tak dobrze, ze W Hanoi poza kwitnącym przemysłem pasmanteryjno-odzieżowym, co i tak jest już wystarczającym powodem, żeby się w nim zakochać, można się jeszcze przejechać wypasionym pociągiem z przedziałami w boazerii nie wspominając o codziennych odpustowych ulicach jakże kolorowych i malowniczych... Niech żyje Hanoi :-).
Pozdrawiam jak zwykle gorąco. Jadziadzia :-)
To jedziemy z Jadzką suknie ślubne sobie szyc do Hoi An, co Jadziu?
Ja bym jeszcze chcial krawat w krochy i rajstopy w muchomory.
No pewnie, że jedziemy Piotrusiu. Ale po zakupach koniecznie wyprawa pociągiem z boazeria :-)!!!
Pozdrawiam. Jadziadzia :-)
love the flower photo, the black window and les sitting on the bench esp.
Post a Comment