Monday, May 18, 2009
9 MILIONOW MOTOCYKLI W... SAJGONIE...
Sajgon zwany ostatnimi czasy oficjalnie Ho-Szi-Min na czesc slynnego przywodcy kraju, jest naszym ostatnim przystankiem w Wietnamie. Nowoczesna metropolia, ktora gabarytowo i decybelowo kilkakrotnie przerasta stolice Hanoi. Jak to przy okazji miast bywa, czas uplywa nam w preferowanym wyluzowanym stylu z atrakcyjna mieszanka zwiedzania i wchlaniania tzw lokalnej atmosfery. Jako zwolennicy wielkich aglomeracji miejskich, uwielbiamy wrecz delektowac sie ich aura, obserwowac ich mieszkancow, a i w przypadku zwlaszcza azjatyckich destynacji podziwiac ich urokliwy i jakze nie-europejski chaos.
Sajgon jest zwariowany, nieprzytomnie ruchliwy, wiecznie zywy i halasliwy. I do rymu a jak:-) Rekord swiata w ilosci motocykli, motorynek i skuterow! Tutaj chyba kazdy mieszkaniec ma przynajmniej jeden!
Godzinami podpatrujemy Sajgon z roznych zakamarkow, tam gdzie tylko mozemy wygodnie zasiasc przy "swiezym piwku" bia hoi lub kawce, w jednym z ulicznych miniaturkowych przybytkow, ktore zazwyczaj sluza jednoczesnie jako mini sklepiki spozywcze a na marginesie sa urzadzone na parterze kamienic, w pokojach ich wlascicieli. Taki jest Wietnam i takie zreszta bylo tez Laos. Dom jest domem rodzinnym a zarazem sklepem, barem, restauracja, agencja turystyczna, zakladem fryzjerskim lub kafejka internetowa. Inny swiat! Ukochalismy sobie szczegolnie takie jedno miejsce na ulicy Bui Vien do ktorego wracalismy i z ktorego wychodzilismy zawsze z pelnymi usmiechami na naszych spieczonych sloncem licach. A to pamiatkowe zdjecie z jego przeurocza wlascicielka.
Bedac w Ho Chi Min City "szarpnelismy sie" takze na jednodniowa wyprawe wzdluz rzeki Mekong, wsrod palm, krzewow, drzew mango i tysiecy kwiatow lotosu.
Zaledwie poldniowa ekskursja wypelniona byla po brzegi ciekawostkami: wizyta w skromnej wytworni cukierkow kokosowych wraz z poczestunkiem, przystankiem na herbatke z limonka przy mini wystepie folklorystycznym oraz malym "tete-a-tete" z przeprzystojnym panem pytonem, wsrod nas czytujacych mamy ciocie Lesa, panicznie bojaca sie wezy, w zwiazku z tym dla ciekawskich link do zdjecia:
http://picasaweb.google.com/LESPRZEM/SAIGON#5333781604620496418/
Mine mam odrobine jak po cytrynie ale to jeden z tych podrozniczych foto suwenirow na cale zycie:-)
Sajgon jest kosmopolityczny, multi-religijny, eklektyczny, modernistyczny i niezwykle atrakcyjny dla turysty kazdej masci, w tym dla oszczednych globtroterow takich jak my. Moze nie az tak czarowny jak pelne magii Hanoi ale miasto to bylo bardzo sympatycznym pozegnaniem z Wietnamem, krajem, ktory wizualnie okazal sie najwieksza uczta dla naszych oczu (dla naszych okow:-) od czasow Indii...
Na dniach pojawia sie tez obiecane historie z Kambodzy. My poki co w Bangkoku nadrabiamy zaleglosci i zapinamy wszystko na ostatni guzik przed wyprawa do Birmy, naszego ostatniego juz la boga przystanku w Azji. Pozdrawiam slonecznie.
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
10 comments:
Nice hat Pzrem! Better than the rainmacs!! Hellah Les!! x.
Hi - Love the guy lying on the bike! Fab pics .... any news on Burma? Jxx
And your hat's sumptupous Przem!! Jx
Ech no... taką sobie 9zaległa ja ) pigułke zrobiłam i tego... Tęskno :)
Jezu !ale nas co raz zaskakujesz w tej podrozy!!To co masz na szyji wprawilo nas w absolutne oslupienie!!Podziwialismy na fotkach piekna bujna roslinnosc w czasie waszej eskapady rzecznej .Teskniaco pozdrawiamy globtroterow zyczac powodzenia nadal!
Ach, jak zazdroszczę tej dzikiej eskapady po rzece Mekong..., za to węża już nie zazdroszczę, ale podziwiam i chylę czoła do samego palucha prawej nogi!!! I że Wyście się dali na to namówić... Nie mam pytań.
A czapeczki są takie słodkie jak chyba żadne dotąd.
Galopujące tęsknice od pani Jadziadzi :-)
Kochani moi! przepieknie i kolorowo, jak zwykle! z przerazeniem patrze jak dawno mnie na tej cudnej stronie nie bylo i jak dlugo nie podrozowalam razem z Wami przez te zapierajace dech w piersiach zakatki. A ja utknelam w zielonym i kaprysnym derrynane i wzdycham do Waszych fotek... ahhh i ehhhh. buziaki!
DO WSZYSTKICH CZYTACZY/ TO ALL READERS!
Chłopcy proszą o przekazanie, że przez najbliższe trzy tygodnie na blogu zapanuje cisza wynikająca z braku dostępu do sieci. Mamy się więc nie martwić, bo za jakiś czas zasypią nas kolejnymi reportażami z dziczy ;)
Boys inform that for next three weeks they'll be out of internet. There's no need to worry, and we can all expect that later they'll update us with new reports ;)
łaaał! :D no podziwiam, nigdy bym czegoś takiego na szyje nie włożyła :). A miasteczko wprost dla mnie, bo ja uwielbiam taki tłok, mnóstwo kawiarenek i wszystkiego full :)
ŚWIETNY KAPELUSZ NA 7 FOTCE :D
Pozdrawiamyyyy z Jabłoniowej ! :)
Jezuu! Jak ta Jadziadzia czolem palucha dotknac moze?? Jak dla mnie przebila wyczynem foto z wezem!! ;-) cudownosci w Birmie, ach jak zazdroszcze!! M.
Post a Comment