Sunday, March 22, 2009

TAJSKIE WYSPY JAK WULKAN GORACE CZYLI CO TU WYBRAC NA MIESIAC MIODOWY DAVILOW...



Wyspa numer 1 KOH LANTA
Tutaj zgrabnie, latwo i przyjemnie uprawialismy leniuchologie stosowana, ladujac baterie na kolejne wyprawy. 5 soczystych, skapanych w sloncu, beztroskich dni, solidna dawka slodkiego nicnierobienia. Najsmaczniejsze w calej Tajlandii Pad Thai (tajski makaron zapiekany z warzywkami, jajkiem, tofu i orzeszkami mniammmmmmmm) serwowal nam dziennie nasz motelik, uzaleznienie pelna para do tego stopnia, ze mam na sumieniu pewien wtorek na Koh Lanta gdy pochlonalem az 4 jego porcje... Cisza, spokoj, piaszczysta plaza, tabuny krabow chaotycznie biegajacych po plazy wieczorowa pora, koncert muzyki flamenco, pokazy mistrzow rozzazonych poi a wszystko w sasiedztwie mini miasteczka, w ktorym jest wszystko to co w mini miasteczku powinno sie znajdowac:-) A dla urozmaicenia motorynka wynajeta na caly dzien i zwiedzanie okolicy, w tym czarujacego starego miasta.





Wyspa numer 2 KOH PHI PHI
Calkowicie zniszczona przez Tsunami w 2003 wysepka Phi Phi zostala odbudowana w stylu iscie komercyjnym niestety... Les odwiedzil Phi Phi jakies 8 lat temu i byl nia oczarowany a tymczasem tym razem lekko zszokowany. Turkusowe morze, czyste plaze i swietne oferty dla maniakow nurkowania owszem i sa ale atmosfera, klientela i ceny sa chyba naszym najwiekszym rozczarowaniem dotychczasowych wojazy. Glosno, tlocznie i tandetnie, uciekamy stad czym predzej by przeprawic sie na druga z wyspiarskich stron Tajlandii...





Wyspa numer 3 KOH PHANGAN
A scislej jedna z kilkunastu miejscowych plaz, zwana butelkowa z angielska BOTTLE BEACH. Tutaj towarzysko przy napojach "mocno orzezwiajacych" nadrabiamy zaleglosci towarzyskie z Mackiem i Warrenem, z ktorymi rozstalismy sie ponad miesiac temu w Indiach. Cudowne chatki-puchatki z weranda, "aksamitne" rajskie ptaki, ciepla i "rozfalowana" woda, przesympatyczna zaloga restauracji (jednej z zaledwie trzech na calej plazy!), wieczorowe szlagiery grane z mojego ipoda, mnostwo dobrego humoru a wszystko to na tej lekko odizolowanej, kameralnej plazy (na ktora przeprawic mozna sie tylko lodka) gdzie spotkalismy ludzi, ktorzy rytualnie wrecz spedzaja na niej miesiac rokrocznie od wielu wielu lat...





Wyspa numer 4 KOH TAO
Nasz ostatni leniwy przystanek, leniwy do tego stopnia, ze w morzu nie zanurzylismy sie ani razu, ani razu tez nie zanurkowali ani nie popracowali wcale nad opalenizna, bylismy za bardzo pochlonieci towarzyskim aspektem wyspy. Kabaretowo-wodewilowe, rewelacyjne show slynnych tajskich ladyboys ogladalismy kazdego wieczoru. W ten sposob na tej malutkiej wyspie mielismy okazje obejrzec i Tine Turner i Madonne i Beyonce:-) Hulanki, swawole, imprezy, wysmienite nalesniki i "najprzepiekniejsze" zachody slonca. Tutaj wybawilismy sie na calego! Ale pora na kolejne perypetie, azymut na stolice Tajlandii Bangkok!





4 comments:

Unknown said...

Zatoczke z lodkami na Koh Phi Phi mamy aktualnie na pulpicie,troche lata w srodku upierdliwej zimy!!

Mandat Agnieszka said...

Te łódeczki...ach... też ma to zdjęcie na pulpidzie komputera!!! Pozdrawiam Serczecznie z Zimnego Rzeszowa!!

Jadziadzia said...

No to widzę,że stajecie się propagatorami wypoczynku na Koh Phi Phi (uwielbiam ta nazwę :-)). Jakże ja bym się pokołysała w takiej łódeczce popijając z wiadereczka rumik a potem przycięła komara w nastrojowej altance po czym się przebudziła i poszła sobie na spacerek po plaży oglądając ten niezapomniany zachód słońca. Ojjjj, się rozmarzyłam byłam...
Całuję Was. Jadziadzia :-)

Anonymous said...

Po ganianiu za orangutanami po dzungli z liscmi paprotkowymi zamiast kapeluszy, te dni na tajskich wyspach wydaja sie zbawienne. Widoki jak z raju. Chociaż plastikowe dziewczeta i chlopcy z kaloryferami zamiast brzychow nawet Eden by mi obrzydzili. Tak to juz jest, niestety, ze nawet najbardziej egzotyczne miejsca na Ziemi coraz szybciej przestawaja byc egzotyczne i wypelniaja sie sie stadami turystow bardziej wygladnialych niz szarancza. A Tajlandia "modna" juz od dawna, zwlaszcza na Wyspach. Ale kolejne kulinarne odkrycia, okazje zrobienia swietnych zdjec i wiaderka alkoholowych specyfikow sa w stanie zadoscuczynic wszelkim niedogodnosciom, prawda Przem?

Ale Phi Phi chyba nie dla mnie