Wednesday, March 18, 2009

NIEPLANOWANE LAKOCIE I JADOWITA STONOGA CHILLI TYDZIEN NA SUMATRZE



Choc siedmio-godzinna podroz promem z Penang na Sumatre pozostawila wiele do zyczenia (ewidentne symptomy zarowno choroby morskiej jak i czesciowego zamarzniecia w syberyjskich temperaturach klimatyzowanej sali pasazerskiej), trudno nie bylo czuc podekscytowania doplywajac do kolejnego punktu naszej podrozy dookola swiata - Indonezji...
Po nocy spedzonej w raczej szaro-burym miescie Medan, zbieramy czym predzej manatki i ruszamy ku kolejnej przygodzie tym razem w Bukit Lawang. To dzwieczne w nazwie miejsce okazuje sie byc rajska enklawa spokoju z cudowna, goscinna lokalna spolecznoscia, bambusowa uliczka wzdluz szumiacej rzeki oraz gesta i bogata we flore i faune dzungla w roli pani sasiadki "zza plota" a raczej zza mostu. Az trudno uwierzyc w usmiechy i serdecznosc gospodarzy zwazywszy, ze zaledwie trzy lata temu wioska ta dotknieta byla katastroficznymi powodziami i stracila wielu ze swoich mieszkancow. Zakochani od pierwszych krokow, tak jak kilka miesiecy temu w Darjeeling juz "na dzien dobry" postanawiamy tutaj zabawic na dluzej. Wyjatkowa atmosfera, kolyszaca cisza, polacie zieleni i nasza bambusowa chatka co to bardziej zgrzebna i prymitywna juz byc nie mogla z zimna woda z kubelka, bez wiatraka czy moskitiery, z marniutka zaroweczka w kacie i materacem na ziemi ale przy 1 euro od osoby za nocleg wybrzydzac byloby grzechem.





Indonezja poczatkowo nie uwzgledniona w naszych planach, pojawila sie dosc spontanicznie dopiero w Malezji kiedy zdalismy sobie sprawe jak latwo i bez komplikacji mozemy sie na Sumatre przeprawic i co najistotniejsze tym samym miec unikalna szanse zobaczyc orangutany w ich naturalnym srodowisku. Populacja tych czlekoksztaltnych malp tutaj na wyspie jest bowiem jednym z najwazniejszych skupisk tego gatunku na swiecie. Bukit Lawang ma ponadto niebagatelne zaslugi na polu wprowadzania na ponow w dziki tryb zycia orangutanow odratowanych z nielegalnych prywatnych kolekcji. Skomplikowany proces wielomiesiecznych prob, przy kazdorazowym z okazow, powiodl sie tutaj wielokrotnie dzieki pracy zaangazowanej grupy ekspertow w tej dziedzinie.





Indonezje zapamietamy juz na zawsze dzieki rewelacyjnej i satysfakcjonujacej w 100% wyprawie w glab dzungli w poszukiwaniu wlasnie tych fascynujacych stworzen. Podczas calodziennej ekspedycji poznalismy takze innych domownikow lasow deszczowych w Bukit Lawang: mrowki "gigantki", jadowita stonoge (okolo 30cm!!!), ktora zasiala chwilowe zaniepokojenie wsrod naszych przewodnikow, makaki i inne mniej lub bardziej zidentyfikowane "malpiszony".







Obserwowanie orangutanow, najblizszych w genie DNA stworzen czlowiekowi, "na dziko" jest nie do opisania. Juz przy pierwszym z kilku okazow serca mocniej zabily, jest cos niewiarygodnie ludzkiego w tych rudych zwierzakach. Sposob w jaki patrza na czlowieka jest dziwnie znajomy. Bylem juz Antonim i Hanna Gucwinskimi jednoczesnie w Nepalu, kiedys nawet Janem Suzinem na kwileczke, no a teraz to chyba juz bylem Michalem Suminskim (ech czy ktos jeszcze pamieta poniedzialkowe "Zwierzynce"???)... Najmagiczniejsza z chwil byla ta gdy w oddali z zielonych polaci drzew wylonila sie mama orangutan ze swoja pociecha. Ku naszemu zaskoczeniu, zauwazywszy nas przykucnietych w dolnych partiach lasu i ona postanowila sie nam poprzygladac z bliska. W ten sposob w odleglosci zaledwie kilku metrow miedzy nami, zaaranzowala sie niespodziewana mini strefa obserwacyjna tak dla nas jak i pani Orangutanowej z bobasem. Piekne, wzruszajace chwile...



W upale i skwarze, pod gorke i w strugach potu ale bardzo hati-hati ("ostroznie" w jezyku bahasa) dalismy rade i spisalismy sie na globtroterowy medal, przynajmniej w kategoriach "naturszczykow" w tej dyscyplinie...
Z Bukit Lawang latana trasa a la patchwork w 6-ciu roznych srodkach transportu wreszcie trafiamy na wyspe Samosir nad malowniczym jeziorem Toba. Osiadamy w jednej z wyspiarskich wiosek o sympatycznej i skadinad znajomo brzmiacej nazwie Tuk-Tuk. Samosir jest najwieksza wyspa na wyspie na swiecie ale jej glowna zaleta sa bajkowe krajobrazy z artystycznie tkanymi przez tajemnicze sily atmosferyczne chmurami i osobliwa architektura w rdzennym ludowym stylu Batak. Swojskie, wiejskie, zielone pejzaze, zrelaksowana aura, "cichosza", slodkie odsapniecie... Blogo, rzesko i z usmiechem na twarzach spedzilismy w Tuk-Tuk kilka dni nie dziwiac sie ani trooszke, ze niektorzy docieraja tutaj i zostaja na cale nieplanowane tygodnie.





Indonezja trafila znienacka na liste naszych podrozy z przyszlosci. Pewnego pieknego dnia wrocimy do tego kraju na dluzej by odkryc jego kolejne wyspy Jawe i Bali. W tym najwiekszym muzulmanskim i czwartym co do ilosci mieszkancow kraju swiata spotkalismy sie z ogromna otwartoscia, najcieplejsza goscinnoscia i niespotykana zyczliwoscia. A i jadlo sie nam smakowicie i do syta. Tradycyjna salatke gado-gado, owoce tamarilo czy zapiekane jarzynki w ryzu (nasi-goreng) zapamietamy na dlugo. A ze o piwku Bintang juz nawet nie wspomne...



10 comments:

Lola said...

Odzyskałeś-odtworzyłeś połknięte przez technologie linijki? Ach pięknie... Wysyłam waszą relację kumpeli, która spędziła na Bali ROK!

<3

Unknown said...

a już myślałem że utknęliście w Birmie i stąd te braki w nadawaniu relacji...

Pozdrawiam
S

Anonymous said...

1) Przemku! Ile to juz lat minelo?..., przeciez najwazniejszy jest fakt, ze to wlasnie 21 marca obchodzisz kolejne urodziny, a my bardzo chcielismy złozyc Tobie
najpiekniejsze zyczenia. Wielu chwil radosci, aby kazdy dzien był dla Ciebie niezapomniana przygoda, i powodem do zadowolenia. By nigdy nie zabraklo Ci ciepla i milosci od najwazniejszych osob, w Twoim zyciu.
Badz zawsze szczesliwy, niech nigdy nie opuszcza Cie dobry nastroj. Ciocia Grazyna, wujek Zbyszek z Rzeszowa i kuzynka Dominika z Krakowa

AGNIESZKA said...

Przemku na te Twoje urodziny
Życzymy abyś z zachwytem zwiedzał
Różne strony świata i krainy .
Sawanny , prerie , lasy rzeki i pola
Kiedy jest taka Twoja wola .
Po spokojnej nocy wesoły poranek niech Cię budzi ,
Dużo życzliwości wśród spotkanych ludzi.
Wiele zdrowia , radości , wrażeń wiele w każdy dzień tygodnia i w niedziele.
A gdy braknie Ci kasy kolego
To wracaj do Europy po euro czy złotego.
Z całych sił mocno całują : babcia Józia i dziadzio Stefan :)
do życzeń dołącza się również reszta rodzinki ze Skłodowskiej.
PS.Zdjęcia są boskie ;)

AGNIESZKA said...

Witam Was chłopaki bardzo gorąco!!
Jestem koleżanką Agnieszki Czajak z pracy i prawdziwym zachwytem oglądamy Wasze zdjęcie z podróży są wspaniałe!!! Bo my tu bidne siedzimy w pracy za oknem zima, szaro i ponuro a wy zwiedzacie takie egzotyczne miejsca – po prostu jesteście w raju!! Bardzo serdecznie Was pozdrawiam i czekam na nowe zdjęcia z tych zaczarowanych miejsc!
Mandat Agnieszka

Unknown said...

Frajda to niespotykana obchodzic urodziny w tak cudownych miejscach prosze Pana!Do zyczen i my dolaczamy garsc serdecznosci od taty i mamy.Zdrowie niech nadal dopisuje,kuchnia smakuje,usmiechu niech nie brakuje,sil starcza do podrozy,niech przyjazny Ci bedzie i maly i duzy!!Wrazen moc,szczescia wiele w zwykly dzien i w niedziele!!!

Unknown said...

siostra sister sister siostra dolacza sie do tych wszystkich pieknych zyczen... bez rymu ale z serca wszystkiego dobrego zycze..serdecznosci, radosci i milosci, zdrowia i wielu wzruszen w kazdym nadchodzacym dniu oraz szczesliwego i rychlego powrotu do domku!! Sto lat Sto lat niech zyje zyje nam sto lat sto lat niech zyje zyje nam jeszcze raz jeszcze raz niech zyje zyje nam niech zyje nam! sciskaMY i calujeMY Kamila i Ronald vel los Davilas

Jadziadzia said...

Wysepka Phi Phi, wioska Tuk Tuk, sałatka gado gado i jadowita stonoga plus mama orangutanica i jej dzieciątako - i jak tu nie pokochać Sumatry? Normalnie ce n'est pas posssible, sans oeuf :-).
A skorom się tu już napatoczyła to i ja się dołączę do wszystkich powyższych życzeń z solidnym przytupem dla naszego niepowtarzalnego Solenizanta. Sto lat, sto lat i gorzko, gorzko!!! Całuję mocno. Jadzidzia :-)

ewa said...

Przemuś
jeszcze ja (Ewa D siostra Joanny z Jabłoniowej :)) spieszę z życzeniami, przede wszystkim nieustającego zdrowia, bo bez niego ani rusz...
Czytam wszystkie relacje z wyprawy, jestem zachwycona, oszołomiona i cieszę się, że ktoś spełnia moje własne marzenia:) pozdrawiam

Anonymous said...

A widziałeś karakana w dzungli?
Czy to sworzenie wystepuje tylko w serialach TVP z lat 80tych?