
Sajgon zwany ostatnimi czasy oficjalnie Ho-Szi-Min na czesc slynnego przywodcy kraju, jest naszym ostatnim przystankiem w Wietnamie. Nowoczesna metropolia, ktora gabarytowo i decybelowo kilkakrotnie przerasta stolice Hanoi. Jak to przy okazji miast bywa, czas uplywa nam w preferowanym wyluzowanym stylu z atrakcyjna mieszanka zwiedzania i wchlaniania tzw lokalnej atmosfery. Jako zwolennicy wielkich aglomeracji miejskich, uwielbiamy wrecz delektowac sie ich aura, obserwowac ich mieszkancow, a i w przypadku zwlaszcza azjatyckich destynacji podziwiac ich urokliwy i jakze nie-europejski chaos.


Sajgon jest zwariowany, nieprzytomnie ruchliwy, wiecznie zywy i halasliwy. I do rymu a jak:-) Rekord swiata w ilosci motocykli, motorynek i skuterow! Tutaj chyba kazdy mieszkaniec ma przynajmniej jeden!

Godzinami podpatrujemy Sajgon z roznych zakamarkow, tam gdzie tylko mozemy wygodnie zasiasc przy "swiezym piwku" bia hoi lub kawce, w jednym z ulicznych miniaturkowych przybytkow, ktore zazwyczaj sluza jednoczesnie jako mini sklepiki spozywcze a na marginesie sa urzadzone na parterze kamienic, w pokojach ich wlascicieli. Taki jest Wietnam i takie zreszta bylo tez Laos. Dom jest domem rodzinnym a zarazem sklepem, barem, restauracja, agencja turystyczna, zakladem fryzjerskim lub kafejka internetowa. Inny swiat! Ukochalismy sobie szczegolnie takie jedno miejsce na ulicy Bui Vien do ktorego wracalismy i z ktorego wychodzilismy zawsze z pelnymi usmiechami na naszych spieczonych sloncem licach. A to pamiatkowe zdjecie z jego przeurocza wlascicielka.

Bedac w Ho Chi Min City "szarpnelismy sie" takze na jednodniowa wyprawe wzdluz rzeki Mekong, wsrod palm, krzewow, drzew mango i tysiecy kwiatow lotosu.



Zaledwie poldniowa ekskursja wypelniona byla po brzegi ciekawostkami: wizyta w skromnej wytworni cukierkow kokosowych wraz z poczestunkiem, przystankiem na herbatke z limonka przy mini wystepie folklorystycznym oraz malym "tete-a-tete" z przeprzystojnym panem pytonem, wsrod nas czytujacych mamy ciocie Lesa, panicznie bojaca sie wezy, w zwiazku z tym dla ciekawskich link do zdjecia:
http://picasaweb.google.com/LESPRZEM/SAIGON#5333781604620496418/
Mine mam odrobine jak po cytrynie ale to jeden z tych podrozniczych foto suwenirow na cale zycie:-)
Sajgon jest kosmopolityczny, multi-religijny, eklektyczny, modernistyczny i niezwykle atrakcyjny dla turysty kazdej masci, w tym dla oszczednych globtroterow takich jak my. Moze nie az tak czarowny jak pelne magii Hanoi ale miasto to bylo bardzo sympatycznym pozegnaniem z Wietnamem, krajem, ktory wizualnie okazal sie najwieksza uczta dla naszych oczu (dla naszych okow:-) od czasow Indii...



Na dniach pojawia sie tez obiecane historie z Kambodzy. My poki co w Bangkoku nadrabiamy zaleglosci i zapinamy wszystko na ostatni guzik przed wyprawa do Birmy, naszego ostatniego juz la boga przystanku w Azji. Pozdrawiam slonecznie.
